czwartek, 2 stycznia 2014

ROZDZIAL II: Niedźwiedź

Obudziło ją głośne pochrapywanie. Otwarła oczy, zastanawiając się, kto to taki. Po chwili świadomość do niej wróciła; byłą w opuszczonej jaskini. Tyle że... Jeśli ta jaskinia jest opuszczona, to nikt tu nie powinien mieszkać. Więc skąd to chrapanie?
Aisa odwróciła się i zobaczyła dużego niedźwiedzia śpiącego tuż koło niej. Elfka ledwo powstrzymała krzyk, bo nigdy nie była tak blisko groźnych zwierząt.
Powoli wstała i miałą zamiar cicho się wycofać, ale gdy już stanęła w progu jaskini, przypadkowo kopnęła kamień. Ten poleciał przed siebie, odbijając się co chwilę o ziemię. Po chwili uderzył w śpiącego niedźwiedzia.
- No pięknie - burknęła Aisa, a wtedy zwierzę otworzyło oczy.
Miś od razy zauważył elfkę, która instynktownie zerwała się do biegu. Niedźwiedź wstał i widząc biegnącą Aisę, ruszył za nią.
Rozpoczęła się szalona gonitwa. Aisa biegła najszybciej, jak tylko mogła, ale mimo to zwierzę doganiało ją. Po chwili elfka potknęła się o wystający korzeń wielkiego dębu i przewróciła się, robiąc kilka koziołków do przodu. Niedźwiedź stanął nad nią i ryknął tryumfalnie. Elfka skuliła się, będąc gotowa na najgorsze. Zwierzę już podniosło swą wielką łapę uzbrojoną w ostre pazury, już miał zadać cios, ale wtedy... Wtedy strzała wbiła się w ramię niedźwiedzia.
Miś zawył z bólu i rozejrzał się, aby zobaczyć, kto go zaatakował. To samo zrobiła Aisa; chciała wiedzieć, kto ją wybawił.
Elfka skorzystała z okazji i wstała. Oddaliła się na tyle od niedźwiedzia, że była na razie bezpieczna. Spojrzała w kierunku, skąd została wypuszczona strzała.
Zobaczyła wysoką postać uciekającą wgłąb lasu. Aisa zerwała się z miejsca, nie zwracając już uwagi na wściekłego niedźwiedzia, i pobiegła za "wybawicielem".
- Czekaj! Czekaj! - krzyczała co chwilę, jednak postać nie zatrzymywała się.
W końcu elfka nie mogła już zaczerpnąć tchu; musiała odpocząć. Przystanęła i oparła dłonie na kolanach, patrząc na oddalającą się postać. W końcu zniknęła jej z oczu.
Wtedy odwróciła się i znów zobaczyła tego natrętnego niedźwiedzia. Wystraszyła się na początku, ale jego małe, bursztynowe oczy wyrażały smutek. Miś wzrok miał utkwiony w strzale wbitej w jego ramię.
Co to za zwierzęta - pomyślała Aisa. - Najpierw są wściekłe, a potem proszą o pomoc.
Mimo to uklękła przy zwierzęciu i przemawiała do niego spokojnym tonem. Powoli zaczęła wyciągać strzałę. Niedźwiedź zaczął dziwnie warczeć, ale po chwili było już po strachu. Zwierzę odeszło.
Ech, to naprawdę dziwne zwierzęta..

czwartek, 26 grudnia 2013

ROZDZIAŁ I: Opowieść Uriego

W pierwszy dzień  wiosny, w małej, odległej wiosce Sahalard, odbywało się przyjęcie. Wszędzie porozwieszane był różne ozdoby, w każdym miejscu czuło się kuszące zapachy smakowitych potraw. Mieszkańcy tańczyli w rytm wesołej muzyki i bawili się. Dzieci biegały po całej wiosce, śmiejąc się i  żartując. Po prostu wszyscy się bawili. Wszyscy, z wyjątkiem Aisy Sailonne.
Aisa to młoda elfka, która inaczej niż reszta podchodzi do otaczającego ją świata. Jej odrębne zachowanie sprawia, że elfka nie ma przyjaciół. Dodatkowo, Aisa była sierotą. Jej rodzice wyjechali wiele lat temu z misją do zamku ich odwiecznego wroga Adevara i już nie wrócili.
Elfka siedziała ukryta w cieniu i patrzyła na bawiących się mieszkańców wioski. Może i lubiła się bawić, ale nieco w inny sposób. Za to bardzo nie znosiła tańca, głównie z powodu, że tańczyć nie umiała najlepiej. Tego dnia czekała na tylko jedną osobę...
- Uri - wyszeptała. - Gdzie jesteś?
Uri był starym trubadurem, który słynął ze swoich wspaniałych opowieści. Niektórzy nie wierzyli w jego historie, gdyż wydawały się niemożliwe, dla większości ludzi nie miały one sensu. Krążyły pogłoski, że Uri jest nieśmiertelny, ponieważ bawił wiele elfickich wiosek swymi opowiadaniami już od dwustu lat.
Aisa uwielbiała jego historie i z niecierpliwością czekała na jego przybycie. W końcu się zjawił. Muzyka ucichła; grajki odłożyli swoje instrumenty, aby przysiąść się do płonącego ogniska i wsłuchać się w historię starego trubadura.
- Witajcie - rzekł Uri. - Dziś, w ten szczególny wieczór, chciałbym opowiedzieć wam, moi kochani, niesamowitą historię.
Aisa wyszła z cienie i przysiadła się do ogniska szczęśliwa, że Uri wreszcie przyszedł. Dwie osoby siedzące koło elfki odsunęły się od niej, ale ona nie przejęła się tym. Teraz była zasłuchana w ciekawą opowieść starego trubadura.
A opowiadał on o bardzo dziwnych wierzeniach ludu Cahir. Jest to dobrze znane wszystkim plemię leżące po drugiej stronie gór. Inne elfy uważają ich za opętaną wioskę, gdyż często wykonują różne dziwne rytuały i mają inne, niezrozumiałe wierzenia. Ale to, o czym tamtego wieczora opowiadał Uri, u większości spowodowało śmiech. Ale Aisa wierzyła we wszystko, co mówił starzec. A opowiadał o tym, że plemię Cahir wierzyło w reinkarnację... Może dla większości osób to normalne. Jednak ta wioska opowiadała o klanie, którego uczestnikami są jedynie wielcy zmarli wojownicy. Potrafią zmienić się w jakieś zwierzę i każdemu zmarłemu wojowi przydzielona jest poszczególna moc. Ten klan budzi strach i grozę wśród mieszkańców plemienia Cahir i innych sąsiednich wiosek. Członków łatwo rozpoznać po różnokolorowych, dziwnych symbolach na dowolnej części ciała. Atakują w nocy i sieją spustoszenie.
- Ale kto wie? - dokończył Uri - Może w tej historii jest jakieś ziarenko prawdy? Lepiej samemu się o tym przekonać...
Trubadur uderzył laską o ziemię. Wokół niego pojawił się złoty dym. Gdy dziwna "mgła" opadła, starca już nie było.
Aisa zaczęła myśleć. Górogród, czyli kraj, w którym położone jest plemię Cahir, jest kilka dni drogi stąd, jednak to i tak daleko... Musi przedostać się aż na drugą stronę gór, aby się przekonać, czy ten tajemniczy klan istnieje. Nawet jeśli miała się zawieść, postanowiła wyruszyć następnego ranka.


*  *  *  


Gdy tylko słońce pokazało się na horyzoncie, Aisa byłą już gotowa na nowe przygody. Zerwała się z łóżka i zjadła samotnie śniadanie. Po sytym posiłku spakowała do swojej starej, zużytej już torby wszystko, co będzie jej potrzebne do drogi. Zadbała o to, aby bagaż był lekki.
Kiedy miała zamiar już wyjść, przypomniała sobie, że nie wzięła mapy. Zaczęła jej szukać, a podczas tej czynności narobiła trochę bałaganu. Jednak nie pofatygowała się, żeby posprzątać po sobie. W końcu nikt mnie nie odwiedza, więc po co jej porządek? - usprawiedliwiała się w duchu.
Znalazła mapę. Ruszyła w stronę lasu Nightwood, położonego niedaleko ich małej wioski.
Mijały kolejne godziny. Kiedy tak długo wędrowała i już doszła do początku gór dzielących Górogród od Lyrianu, spotkała coś niesamowitego. Wokół niej latały różnokolorowe świetliki, które zdawały się szeptać: "Aiso... Nie idź tam.. Nie idź!"
I w tej samej chwili inne głosy: "Co ci szkodzi? Idź tam, dowiedz się prawdy o tym klanie, którego istnienie tak bardzo cię interesuje!"
Elfka zawahała się. Były to dobrze jej znane - bo z opowiadań Uriego - święte duszki. Zawsze, gdy ktoś chciał podjąć jakąś bardzo ważną decyzję, która zależała od życia ów osoby, one często pojawiały się, aby doradzić. Otóż święte duszki znały losy każdej istoty żywej. Jednak wśród tych wspaniałych, pożytecznych stworzeń, był też całkiem podobne, niemalże identyczne, mylne duszki. One też doradzają, ale najczęściej prowadzą do zguby. Dlatego Aisa zignorowała podpowiedzi i nie wycofała się. Uznała, że najgorsze, co może się zdarzyć podczas tej podróży, to to, że może się rozczarować, że opowieść Uriego jest nieprawdziwa. Elfka poszła więc dalej, ale po chwili dopadło ją zmęczenie. Słońce już dawno zaszło, więc postanowiła poszukać dobrego miejsca na nocleg, żeby tam wypocząć. W końcu znalazła średniej wielkości jaskinię, która wydawała się być opuszczona. Tam usnęła.

środa, 25 grudnia 2013

Początek

Kolejny, już czwarty mój blog. Mam nadzieję, że mi się uda go dobrze poprowadzić, w szczególności, że posty będę dodawać systematycznie.
Ta opowieść będzie dotyczyła... Zresztą sami jak będziecie czytać, to się dowiecie. Pomysłu na tytuł jeszcze nie mam, muszę coś wymyślić ;P
A nie opowiadam, o czym ten blog będzie, bo wstępy często wszystkich nudzą. No cóż, pora zacząć pisać pierwszy rozdział! :D

PS: Postać Aisy Sailonne, wychowanej w wiosce Sahalard będę wykorzystywać też w następnych niektórych moich opowieściach ;)